Pod Lupą

Pod Lupą

Cisza nas wyzwoli

                Kiedy ostatnio delektowałeś się ciszą? Pytanie wydaje się na czasie, mamy przecież wakacje, czas przeznaczony na wypoczynek, a ten nieodłącznie kojarzy się właśnie z nią. Ostatnio u audiologa dowiedziałam się, iż dla prawidłowego odpoczynku mózgu potrzebna jest cisza i to niemal całkowita, dlatego najmocniejszy i najlepszy sen to ten odbywany w nocy. Wszelkie drzemki podczas dnia to odpoczynek dla naszego ciała, ale nie dla mózgu, chyba że całkowicie odseparujemy się od dźwięków dobiegających z ulicy czy odgłosów domu. Wszystkie matki - w tym i ja – zachwycone kolejną dzienną drzemką dziecka (jak wiadomo sen to zdrowie) są zatem w błędzie. Do pełnego odpoczynku potrzebna jest cisza. Nie warto zatem słuchać dobrych rad ciotek i cioteczek, aby uczyć dziecka spania w hałasie, „żeby się przyzwyczajało”. Dobry sen to sen w ciszy.

                Zachwycona ową wiedzą zaczęłam obsesyjnie „szukać ciszy” dla mojego dziecka podczas jego dziennej drzemki. Okazało się, że to zadanie karkołomne. Swoją wiedzą w tym względzie podzieliła się ze mną moja mama. Zawsze zazdrościłam jej pięknego, przydomowego ogrodu, a jeszcze bardziej możliwości oddawania się w nim słodkiemu wypoczynkowi. Na jego temat miałam jednak typowo arkadyjskie wyobrażenie, które szybko rozwiałam wysłuchując opowieści mamy. Po piętnastej zasiada w ogrodzie z gazetą czy robótką ręczną i zaczyna się. Najpierw dźwięk kosiarek: długi, przeciągły, przeszywa przestrzeń wzdłuż i wszerz; jeden sąsiad kończy, drugi zaczyna; w okresie letnim zawsze jest coś do skoszenia. W drugiej połowie sierpnia dochodzą do tego odgłosy cięcia drzewa – i tu już różnie, zależy kto co ma: w ruch idą siekiery, a gdzieniegdzie piły tarczowe. Wiadomo, właśnie rozpoczęły się przygotowania do sezonu grzewczego. Całość okrasza grające radio u sąsiada. W końcu przychodzi niedziela: pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Z samego rana mama rozpoczyna kontemplację natury, ale tylko do momentu, kiedy rodziny zakończą spożywanie świątecznych rosołów z kury i schabowych. Już po czternastej rozpoczynają się rodzinne spacery. Panie na szpileczkach, rowerki, pieski większe i mniejsze, radosne okrzyki dzieci zachwyconych towarzystwem (odświętnym?) rodziców. Mama twierdzi, że właśnie dlatego woli wypoczynek na kanapie… przy szczelnie zamkniętych oknach.

Od tego czasu i ja zaczęłam zastanawiać się nad otaczającymi mnie dźwiękami. Najciszej jest w Parku Wolsztyńskim, ale pod warunkiem, że wejdziemy do niego dostatecznie głęboko. Nie ma tam jednak ciszy idealnej, dochodzą nas odgłosy aut i zgiełk ulicy, tudzież szczekanie wyprowadzanych psów. Wypoczynek pod blokiem jest niemal niemożliwy – szczególnie do gustu przypadły mi matki wychylające się przez okno i przepraszam za wyrażenie: wydzierające się na całą okolicę w poszukiwaniu swojego dziecka na placu zabaw: „Paweeeeł!”, „Saaaaandra!”, „Robeert!”. Aż mam ochotę wyjść na balkon i krzyknąć: „Jeeeeezu!”. Dlaczego wszyscy jesteśmy zmuszeni do uczestniczenia w komunikacji między małym Pawełkiem a jego mamą?  Mniejsza z tym. Dlatego licząc na spacer po osiedlu, w trakcie którego moje dziecko zaśnie, staje się on mało przyjemny. Miałam jeszcze nadzieję na odnalezienie odrobiny spokoju i ciszy nad naszym pięknym morzem. I znowu moje wyobrażenia kształtowane pod wpływem literatury i filmu, pękły niczym bańka mydlana. Morze to nie tylko szum fal, chociaż te dźwięki, zwłaszcza o poranku, niosą sporą dawkę ukojenia. Wybrzeże Bałtyckie to przede wszystkim feeria bodźców oddziałujących na nasze zmysły: zapachy smażonych frytek, gwar spacerujących tam i z powrotem turystów, odgłosy cymbergaja, maszynki do wyciągania maskotek, piłki do kopania, wesoły konik rżący za każdym razem, kiedy go mijamy i na dokładkę krążąca niczym widmo, turystyczna ciuchcia. Każdy bar to kolejny radioodbiornik i dobiegająca z niego muzyka ( w tym roku króluje Enej i jego Radio Hello). Do tego dochodzą trampoliny, dmuchane zamki, baseny z piłeczkami i wieczorne dyskoteki nad morzem. Ci, którzy zabrali ze sobą psy, na czas plażowania pozostawiają je w wynajmowanych pokojach. A psy jak psy, wyją do klamki w oczekiwaniu na swego pana.

Ciszy nie ma, nie istnieje. Straszne, ale prawdziwe. Ja należę jednak do szczęśliwców. Po pierwsze, wiem już jak należy odpoczywać, po drugie zaczęłam poszukiwać kojącej ciszy, po trzecie dowiedziałam się, że to karkołomne zadanie a jednak…  odkrywam ją. Mam to szczęście/nieszczęście karmić dziecko nocą. I to właśnie wówczas usłyszałam ją. Nocą  naprawdę można usłyszeć ciszę… jest piękna.

Ostatnie komentarze

  • Rafaello diTravelfan
    Hej ! Jestem świeżo po lekturze Twojej barwnej relacji z imprezy Kolory pustynnych ...

    Czytaj więcej...

     
  • www.
    Nie do końca ze wszystkim się zgodzę, ale w gruncie rzeczy dobrze napisane i będę ...

    Czytaj więcej...

     
  • Krystyna
    Brawo Janeczko - są miejsca,gdzie rządzi przyroda, a nie pseudoturyści jakiejkolwiek ...

    Czytaj więcej...

     
  • anastazja
    świetnie autor opisuje swoje wojaże w lutym i ja lecę do Indii i trochę się ...

    Czytaj więcej...

     
  • http://www.
    Bardzo dobrze powiedziane, w wielu kwestiach się zgadzam.

    Czytaj więcej...

Gościmy

Odwiedza nas 135 gości oraz 0 użytkowników.