Chciałbym napisać, że blondynką będąc śpiewałem w Ukajali, albo z szamanem spędziłem kilka dni w amazońskiej głuszy. Niestety z Beatą Pawlikowską pomylić mnie nie sposób. Chciałbym napisać, że podziwiałem Kanadę pachnącą żywicą lub spotkałem szczęśliwych Indian wędrując dziewiczymi szlakami jak Arkady Fiedler.
Chciałbym wreszcie jak Tony Halik z kamerą i strzelbą wędrować przez Mato Grosso lub pokonać 180 000 kilometrów przygody. Chciałbym chociażby napisać, że jak Wojciech Cejrowski byłem gringo wśród dzikich plemion lub boso przez świat wędrowałem.
Nic z tego. Prawda jest okrutna. Jest dużo mniej ekscytująca. Ja pojechałem na wycieczkę z biurem podróży. „Wędrowałem” autokarem pełnym rodaków. Wędrowałem szlakami wytyczonymi przez polskiego pilota wycieczki i nocowałem w hotelach bynajmniej nie dzikich, nie zawracając sobie głowy nawet wnoszeniem walizek do pokoju, bo było to wspaniale zorganizowane. Pomimo tego postanowiłem spisać to co spotkało mnie podczas tych 14 wspaniałych dni. W tym celu drugiego dnia podróży kupiłem bogato zdobiony zeszyt wykonany z papieru ekologicznego i wieczorami sporządzałem notatki.
Dzięki temu w siedmiu odcinkach (co tydzień jeden) przeczytacie drodzy czytelnicy co spotkało mnie w Indiach, co w Radżastanie mnie zauroczyło, a co zaskoczyło. Już wkrótce przeczytacie o tym dlaczego Polki wysiadły w Afganistanie, kiedy znaleźliśmy się w centrum uwagi, jak przeżyliśmy drogę przez mękę, jakie kłopoty spotkały nasze bagaże, dlaczego nie mogliśmy się bać myszy, o znaczeniu czystych sandałów, wyścigu Dżodhpur Rally, fotogenicznych odchodach, krykiecie pod warzywniakiem, o zasłonieniu fortu Amber i o tym jak staliśmy się antylopami otoczonymi przez wygłodniałe lwy.
Już za tydzień część pierwsza wraz z licznymi zdjęciami – zapraszam do czytania.
Odwiedza nas 93 gości oraz 0 użytkowników.
Komentarze
z niecierpliwości ą czekam na relacje
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.