Niektórzy twierdzą, że o finale WOŚP we Wschowie powinno się jak najszybciej zapomnieć. Jednak nie sposób milczeć, wzruszać ramionami i mówić, że nic się stało. Jeżeli ta akcja charytatywna, która jest świętem w wielu miastach i wioskach w całej Polsce, u nas nie wypadła najlepiej, to znaczy, że trzeba o tym mówić. Dla mnie najważniejsze jest to, że znaleźli się we Wschowie ludzie, którym chciało się w tym dniu pracować społecznie na rzecz WOŚP i dlatego zasługują na mój szacunek i podziękowania.
Panowie Adam Śliwiński (szef sztabu), Zbigniew Iłowski oraz 12 Wolontariuszy (z wielkiej litery, bo nie znam wszystkich imion), jeden sponsor - właściciel piekarni pan Wacław Gierczak i wszyscy, którzy zaprezentowali swoje umiejętności muzyczno-wokalne to osoby, które zorganizowały, wsparły i przeprowadziły tegoroczny finał WOŚP we Wschowie. Nie ukrywam, że dopóki nie przekonałam się, że tak niewielka grupa ludzi zaangażowała się w to wydarzenie, naiwnie liczyłam, że w tym roku będzie znacznie lepiej niż w latach ubiegłych. Teraz z przykrością i niedowierzaniem przyjmuję fakt, że we Wschowie udało się zebrać niewiele ponad 7 tys. zł. To bardzo mało, ale uważam, że organizatorzy i wolontariusze osiągnęli sukces, bo robili tyle, ile mogli i tyle, na ile ich było stać. Natomiast władze miejskie, stowarzyszenia, kluby, działacze społeczni (podobno jest ich wielu), instytucje i my, mieszkańcy ponieśliśmy klęskę. To przegrana wszystkich tych, którym powinno zależeć na tym, aby nasze miasto nie było postrzegane jako miejsce zamieszkałe w przeważającej liczbie przez biedaków, skąpców, nieszczęśliwych, bezradnych i tych, którzy uwierzyli negatywnej, histerycznej propagandzie, że WOŚP to samo zło, demoralizacja i wyrzucanie pieniędzy w błoto na Przystanku Woodstock.
Niektórzy niezadowoleni z finału WOŚP twierdzą, że to wstyd mieszkać w takim mieście, gdzie większość deklaruje miłość i szacunek do bliźniego, ale chętniej sami wyciągają rękę po pomoc niż pomagają. Nie wiem czy zebranie tak małej kwoty to powód do wstydu za całe miasto i wszystkich mieszkańców, bo jednak wielu z nich wrzuciło do puszki ostatni grosz. Niemniej coś w tym jest, bo niektórzy się wstydzą i rozmyślają, co by tu zrobić, żeby na drugi rok było lepiej. Wśród tych, co się wstydzą są też tacy, którzy z obrażonymi minami obwiniają organizatorów i wolontariuszy za nieudany dzień i brak odpowiedniej zabawy, ale uważają, że praca społeczna ich nie dotyczy. Niestety, spotkałam również takich, którzy ze słabo ukrywanym zadowoleniem cieszą się, że cyt. ,,akcja Owsiaka we Wschowie się nie udała” i chętnie tłumaczą, dlaczego nie dają pieniędzy do puszek WOŚP. Przy tej okazji obrzucają błotem twórcę WOŚP i wszystkich, którzy popierają i działają na rzecz tej akcji charytatywnej, nie oszczędzają nawet światełka do nieba twierdząc z powagą, że istnieją w nim moce piekielne prowadzące do zguby i unicestwienia nie tylko mieszkańców Wschowy, ale całego świata. Ta grupa, to ludzie dla mnie straceni dla jakiejkolwiek działalności charytatywnej i nie liczę, że coś albo ktoś spowoduje zmianę ich poglądów.
Jest jeszcze jedna ważna grupa mieszkańców o której należy wspomnieć. Są to ludzie, którzy milczeli przed i w czasie finału WOŚP. Nie dość, że milczący, to jeszcze nieobecni. A z milczenia i tej ostentacyjnej nieobecności wiele można odczytać. Milczący, to właśnie ci, od których wiele zależy, od których sztab WOŚP powinien uzyskać wszelką pomoc, nie wyłączając dobrego słowa, dobrej rady, wsparcia moralnego i duchowego. W całej Polsce ludzie, którzy w mieście pełnią ważne funkcje wspierali swoje sztaby, byli ze swoimi mieszkańcami a nawet brali czynny udział w akcji. To wiele znaczy dla mieszkańców. Nasz sztab i my mieszkańcy byliśmy pozostawieni sami sobie. Nie widziałam pana burmistrza Krzysztofa Grabki, pana dyrektora CKiR Piotra Chałupki, przedstawiciela wydziału promocji, klubu młodzieżowego i wielu innych osób ze wszelkich Stowarzyszeń i klubów, których jest tak wiele we Wschowie, że trudno wymienić wszystkie i wywołać z nazwiska ich przedstawicieli.
Pan Chałupka, który na zakończenie koncertu noworocznego serdecznie zapraszał na Galę Sportu i występ ,,Szulerów”, wymownie przemilczał fakt, że we Wschowie odbędą się imprezy kulturalne i finał WOŚP organizowany przez jego pracowników. Można z tego wnioskować, że pracownicy CKiR organizowali finał WOŚP prywatnie, bo ich zwierzchnik, ani prywatnie, ani służbowo nie pojawił się na Rynku. I w tym miejscu mała dygresja - niech mi nikt nie wmawia, że pan Chałupka zorganizował akcję charytatywną dla małego Gracjanka. To nie była akcja CKiR a Stowarzyszenia Przyjaciół Jedynki. Z kolei Pan Ireneusz Mieżowiec, szef wydziału promocji stwierdził, że wydział promocji finałem WOŚP się nie zajmuje. Owszem, w sobotę sprawnie przeprowadził ważną i potrzebną akcję charytatywną dla Gracjanka. A czy nie można było takiej przeprowadzić w niedzielę? Widocznie nie ta akcja, nie te klimaty. Z zachowania i wymownego milczenia nie tylko ja wyciągnęłam wniosek, że pan burmistrz i podlegli mu urzędnicy nie mają ochoty na wspieranie ani akcji charytatywnej jaką jest WOŚP, ani nie czują empatii do ludzi, którzy w nią się angażują - nie widzią potrzeby wsparcia organizatorów, wolontariuszy i nas mieszkańców. Pan burmistrz Krzysztof Grabka może sobie milczeć ile chce, mówić co chce i robić jak chce, ale jak zostanie osobą bez słowa burmistrz przed nazwiskiem. A dopóki jest najważniejszą osobą publiczną w mieście i swoją obecnością zaszczyca wszystkie miejskie i wiejskie wydarzenia społeczne, kulturalne, sportowe, uroczystości kościelne, państwowe, szkolne, sołeckie itd., itp., to zwykły ludzki odruch sympatii i odrobina szacunku dla tych, którzy robią coś dla innych, nakazywałyby w trakcie finału WOŚP być razem z organizatorami i nami, mieszkańcami. Pan burmistrz w tym dniu nie był osobą prywatną, pracował nad nowym wpisem na blogu, gdzie nie omieszkał pochwalić się swoimi sukcesami.
Według mnie na niezbyt udaną akcję charytatywną we Wschowie wpłynęło wiele czynników. Najważniejszy i najistotniejszy to fakt, że dla władz miejskich a przede wszystkim dla burmistrza, działaczy wszelkich prężnie działających, dotowanych przez burmistrza klubów, stowarzyszeń i instytucji pozarządowych taka akcja charytatywna jak WOŚP nie przedstawia większej wartości. Wymienione osoby nie uznały za stosowne włączyć się w nią nawet słownie, nie mówiąc już o działalności czynnej. I śmiem twierdzić, że w tej grupie jest wielu, dla których WOŚP to samo zło i boją się nawet światełka do nieba. My mieszkańcy nie otrzymaliśmy wsparcia i zapamiętamy to, bo zbyt mocno odczuliśmy gorzki smak pogardy dla nas i WOŚP. Inną sprawą jest fakt, że wielu z nas liczyło na święto, ale bez własnego wkładu. To błąd, który trzeba naprawić. My, którym zależy na tej akcji musimy pomóc naszemu szefowi sztabu i wolontariuszom. W tym roku byliśmy zbyt bierni i zbyt leniwi.
Odwiedza nas 94 gości oraz 0 użytkowników.
Komentarze
Pokazaliście wasze prawdziwe oblicze.Liczyci e się tylko wy.Obywateli macie za idiotów
Chcemy mieć burmistrza, który będzie potrafił znaleźć się w każdej sytuacji? To wybierzmy takiego, dla którego będzie ważny głos społeczeństwa, a nie wyłącznie głos episkopatu.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.