W niedzielny późny poranek „uruchomił” mnie telefon od koleżanki, z pilną zachętą do włączenia radia Zachód. Kiedy to mi się udało, okazało się, że właśnie zaczęła się emisja reportażu Cezarego Galka o wojennych przeżyciach Tadeusza Telickiego ze Wschowy. I chociaż był to dyżurny temat lokalnych mediów, związany z faktem nakręcenia filmu przez Agnieszkę Holland i jego nominacją do nagrody Oscara, z ciekawością wysłuchałem reportażu. Był dla mnie szczególny, bo relacjonował osobiste spotkanie Tadeusza Telickiego z Krystyną Chiger, jedyną aktualnie żyjącą osobą z grupy Żydów uratowanych w kanałach lwowskich przez Leopolda Sochę.
Pan Tadeusz Telicki był jednym z zaledwie kilku naocznych świadków wyjścia uratowanych z kanału, dlatego jego relacja ma wartość bezcenną. Do spotkania po 67 latach doszło dzięki kilku życzliwym ludziom: m.in. Jolancie Pawłowskiej, która „nadała” temat redakcji radia Zachód oraz Cezaremu Galkowi, który zabrał pana Telickiego do Berlina, gdzie odbywała się niemiecka premiera filmu i dokąd trafiła też z Nowego Jorku Krystyna Chiger.
Reportaż był niezmiernie ciekawy, pełen emocji, ale kiedy te i we mnie opadły, przyszła refleksja zgoła techniczna. Zacząłem się zastanawiać dlaczego jako społeczność lokalna Wschowy nie dopracowaliśmy się instytucji czy komórki organizacyjnej, która takie smaczki – vschoviana wyławiałaby i rozsyłała informację o nich, zanim umkną? Dlaczego zeszłoroczny eksperyment z powiadamianiem sms-owym, mimo że oceniany pozytywnie, w tym roku już został zaniechany?
Ubolewam nad faktem, że reportaż, którego z taką przyjemnością i wzruszeniem wysłuchałem, mógł zostać niezauważony przez wielu, którzy mieliby na to ochotę. Nie chciałbym aby mój głos zabrzmiał jako pretensja i zarzut, ale raczej jako sugestia dla promotorów Wschowy. Zanim przekonamy do naszego miasta przybyszów z zewnątrz, zadbajmy o dorobek osób tu żyjących. Promujmy Wschowę wśród wschowian, aby ją jak najlepiej poznali, polubili i wtedy dzielili się z innymi miłością do miejsca, w którym przyszło im żyć.
Pozostaje mieć nadzieję, że w nowo uruchamianym po remoncie budynku dawnego Kolegium Jezuickiego znajdzie się miejsce i dla takiej komórki. Nie ważne czy to będzie jakiś etat „czujnika wschowskiego” w muzeum czy w bibliotece, ważne żeby dzięki pracy takiej osoby powstała zindeksowana baza informacji o wszelkich publikacjach dotyczących Ziemi Wschowskiej i jej mieszkańców. Marzy mi się dla Wschowy miniatura instytucji, jaką widziałem w Herne koło Dortmundu, gdzie gromadzone są piśmienne materiały dotyczące kultury niemieckiej, w najdalszym z jej zasięgów. Analogicznie, wschowskie centrum mogłoby zgromadzić materiały historyczne Ziemi Wschowskiej od Śmigla po Rydzynę i współczesne, o mniejszym zasięgu terytorialnym, ale bardziej rozbudowane, bo łatwiej dostępne. Chciałoby się w razie potrzeby bez trudu sięgać nie tylko po wydawnictwa stricte historyczne Muzeum Ziemi Wschowskiej, ale i po opracowania Eugeniusza i Sergiusza Sterny – Wachowiaków, Tadeusza Telickiego, Jolanty Skorupińskiej, Przemysława Kuchcickiego czy innych. Widzę też sens w udostępnieniu społeczności wschowskiej prac magisterskich tematycznie związanych z regionem. Oczywiście za zgodą autorów.
Tytułowa monografia Wschowy wciąż pozostaje w głębokim tle działalności naszego samorządu. Niech więc inne działania jej ewidentny brak zastąpią.
Odwiedza nas 36 gości oraz 0 użytkowników.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.