Wydawałoby się, że emocje związane z Festiwalem 100droga już za nami. Dzięki tekstom pojawiającym się w Internecie znamy zwycięzców, opinie widzów oraz niektórych uczestników (www.ku-sloncu.org, www.piotrmitko.com), przeczytaliśmy podziękowania dla organizatorów oraz od organizatorów. Zdążyły się też pojawić wyrzuty u zaprzyjaźnionej Frakcji, osłodzone życzeniami powodzenia na przyszłość. Jednak ciągle z różnych stron do organizatorów dochodzą głosy – było fantastycznie, byle tak dalej, chcemy więcej. Pojawiają się też uwagi: co można by dopracować, zmienić, ulepszyć. Pada mnóstwo pomysłów, część bardzo interesująca. Przypomina to początek przygotowań 100drogi, w którym miałam przyjemność uczestniczyć – przerzucanie się pomysłami, śmiałe wizje, dodawanie coraz to ciekawszych i oryginalniejszych szczegółów, które można by zrealizować. I właśnie kilka refleksji o 100drodze, tym razem okiem organizatora, będzie poniżej.
Jedna z dróg
Przygotowanie każdego wydarzenia w lokalnej społeczności daje organizatorom-społecznikom duże możliwości uruchomienia własnej pomysłowości. Jeżeli jest to dodatkowo pierwsze wydarzenie tego typu i na taką skalę, jak to miało miejsce przy 100drodze, kreacjonizm wydaje się nieograniczony. Przynajmniej w teorii. W praktyce przeliczenie kosztów tych pomysłów oraz rozpisanie ich ram czasowych skutecznie ogranicza twórczą inwencję. Okazuje się bowiem, że ilość pomysłów trzeba okroić, całe przedsięwzięcie dostosować do posiadanych zasobów finansowych, jak i ludzkich (ktoś w końcu każdą z zaplanowanych czynności musi wykonać) oraz zakreślić realne ramy czasowe, aby wydarzenie nie było zbyt rozwlekłe i męczące. Przede wszystkim jednak nie można się dać uwieść wizji wydarzenia niezwykłego, pełnego niespodzianek i atrakcji, tracąc przy tym z oczu z pozoru błahe i przyziemne szczegóły.
Cukier i mleko
Czytający program 100drogi widzowie liczyli prezentacje oraz kraje, o których będą opowiadać prelegenci, obecni na sali przedstawiciele lokalnych mediów liczyli widzów – na tych wyliczeniach jedni i drudzy opierali swój osąd o atrakcyjności czy popularności przedsięwzięcia. Ja, jakby nie patrzeć współorganizatorka Festiwalu, liczyłam jednorazowe kubki do napojów w obawie czy ich nie zabraknie. Darmowe kawa i herbata cieszyły się bowiem ogromną popularnością wśród widzów Festiwalu. A standardowe pytanie, które wielokrotnie słyszałam, brzmiało: jest cukier? jest mleko? Śmiało mogę stwierdzić, że mleko i cukier do kawy/herbaty a do tego pączek – niespodzianka były cieplej wśród widzów odebrane niż koncert, który kończył pierwszy dzień Festiwalu. Podsumowując, moja refleksja po I Festiwalu jest taka, że organizując jakieś przedsięwzięcie po raz pierwszy lepiej skupić się na rzeczach mniejszych, pewnych standardach, a szerokie plany i zaskakujące atrakcje zostawić na kolejne edycje. Nie zamęczy się tym samym uczestników feerią barwnych niespodzianek i nie zniechęci niedopracowanymi szczegółami, a przy okazji nie wyczerpie się pomysłów, które mogą się przydać następnym razem.
Więcej cukru
Przy okazji nalewania kawy i herbaty do niezliczonych kubków, miałam okazję porozmawiać z wieloma osobami, które przyjechały do Wschowy specjalnie na Festiwal z różnych stron Polski – głównie studentów i osób zafascynowanych podróżowaniem. Osoby te brały udział w wielu imprezach podobnego typu i dobrze oceniły atmosferę spontaniczności i serdeczności, jaka panowała podczas 100drogi. Tak, rozgrzewającą kawę z mlekiem i cukrem również doceniły, ponieważ na dużych, skomercjalizowanych festiwalach płaci się nie tylko za napoje, ale też i za samo wejście na konkursowe prezentacje. Goście docenili również uroki naszego miasteczka, brakowało im jedynie na Festiwalu jakiegoś punktu informacyjnego z ulotkami, mapami albo kontaktu do przewodnika, który mógłby opowiedzieć co nieco o historii miasta i jego zabytkach. Spacer po mieście dla uczestników konkursu został zorganizowany i – z tego co słyszałam - bardzo się im spodobał. Organizatorzy natomiast nie przewidzieli, że 100droga może zainteresować osoby, które przyjadą do Wschowy po raz pierwszy i chciałby się naszemu miasteczku przyjrzeć – stąd brak ulotek i mapek. Kolejna rzecz do dopracowania.
Pozytywna energia
Przygotowania do 100drogi wywołały wśród organizatorów pozytywne wibracje, które stopniowo udzielały się też innym osobom włączającym się i pomagającym na zasadzie wolontariatu. Ten entuzjazm i pozytywną energię można było wyczuć następnie wśród widzów Festiwalu. Wyglądało to tak, jakby dobry pomysł, wspólna idea i zaangażowanie grupy osób, rozszerzało się dalej na zasadzie kół, które powstają po wrzuceniu kamyka do wody. To przedsięwzięcie dowiodło, że grupa zapaleńców może zrobić coś atrakcyjnego dla mieszkańców miasta i połączyć to z jego promocją. Okazało się również, że dobrze może się układać współpraca na linii instytucja samorządowa – społeczność lokalna.
Mam nadzieję, że Festiwal 100droga doczeka się II, III i kolejnych edycji, nie tracąc na swej świeżości, a zyskując na profesjonalizmie i dopracowanych szczegółach. Mam również nadzieję, że pozytywna energia, która obudziła się dzięki Festiwalowi, a która udowodniła, że obraz biernych, ciągle krytykujących i niezadowolonych wschowian, jest nieprawdziwy, będzie sygnałem dla władz samorządowych, że warto w przyszłości wsłuchiwać się w propozycje lokalnych stowarzyszeń i wspierać ich pomysły. Kolejny raz bowiem wychodzi na to, że sprawdzają się te inicjatywy, na których kształt realny wpływ mają mieszkańcy. Jeżeli grupa osób może uczestniczyć w organizowaniu i tworzeniu jakiegoś przedsięwzięcia, traktuje je jako własne, co przekłada się na jego jakość, a także i na frekwencję. Zatem czas i środki poświęcone na promowanie i wspieranie działalności lokalnych stowarzyszeń – zarówno środki samorządowe, jak i te przekazywane przez firmy i osoby prywatne – to bardzo dobry kapitał, który procentuje z czasem pozytywną energią wśród lokalnej społeczności.
Odwiedza nas 15 gości oraz 0 użytkowników.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.