Bardzo mi przykro, ale nie o Poruczniku Dunbarze granym przez Kevina Costnera napiszę, lecz o człowieku mniej znanym poza Ziemią Wschowską (póki co oczywiście) niż charyzmatyczny aktor. Mowa będzie o właścicielu internetowego portalu zw.pl czyli Mariuszu Ławrynowiczu. Ów dzielny człek, gdy tylko ochłonął po walce z demonami w płynie (każdy, kto słyszał o medialnej aferze z pewnym napojem energetycznym wie o co chodzi – a jeżeli ktoś nie wie, odsyłam do jednego z moich wcześniejszych tekstów – „Egzorcysta potrzebny od zaraz”) natychmiast stanął naprzeciw kolejnemu złu zagrażającemu szczęśliwości i moralności mieszkańców naszego grodu. Sprytnie finansowo osłabiając przeciwnika, zagrodził drogę czerwonej zarazie. Tak to już jest, ktoś musi walczyć, aby spać we Wschowie mógł ktoś. Ale po kolei.
Zaczęło się od pomysłu stworzenia plakatu. Dość zwykłego, nie obrażającego nikogo i nie zawierającego obraźliwych sformułowań. Z okazji Święta Pracy miał być wyrazem prawa wyborców do zapytania wybranej władzy, co z obietnicami, a właściwie co z najważniejszą z nich – z obietnicą nowych miejsc pracy. Ku zaskoczeniu pomysłodawców plakat okazał się kijem włożonym w mrowisko. Mrówki to jednak pożyteczne stworzenia, może bardziej pasowałoby tutaj powiedzenie, iż był to granat wrzucony w szambo? Ale przecież nie wypada tak pisać o innych, porzućmy więc szukanie odpowiednich sformułowań i przyjmijmy, że odbił się w mieście głębokim echem.
Preludium miało miejsce pewnego przedmajowego dnia, kiedy to aktywny, lokalny bloger i zarazem mój znajomy (wolę się przyznać od razu, bo teraz burmistrz ludziom znajomości nawet na sesjach wyciąga) udał się z wydrukowanymi plakatami, jak nakazuje prawo do siedziby Spółki Komunalnej we Wschowie w celu zlecenia ich rozplakatowania i uiszczenia stosownej opłaty. Niestety, okazało się, że naczelny cenzor słupowych treści – dyrektor Roman Żaczyk nie wyraził na to zgody. Stwierdził, że kierowana przez niego firma nie przyjmie zlecenia, bo plakat jest polityczny. Nie wiem czemu plakat nie może być polityczny skoro działalność Spółki Komunalnej może? No cóż, prezes powiedział nie i basta. Na prośbę o pisemne uzasadnienie odpowiedział, że niczego na piśmie dawać nie musi. Nie i koniec, dalsza droga zamknięta. Oczywiście nie ma tu żadnego znaczenia, że ów niepolityczny dyrektor podlega nie tylko politycznie burmistrzowi. To jest zupełnie bez znaczenia. On uczciwie wszystkim odmawia jeżeli tylko wyczuje nutkę polityki w treściach plakatów i ogłoszeń. Taki już jest i nikt nic na to nie poradzi. Ciekawe czy pozwoli choć nekrologi lokalnych polityków zawieszać. Ciekawe.
Nie można więc uczciwie na słupach. Na bramach i płotach nieładnie. Więc co robić? Dzielny bloger nie poddał się łatwo i postanowił swoje zapytanie i jednocześnie odezwę umieścić na łamach lokalnego portalu internetowego zw.pl, co stało się możliwe m.in. dzięki wsparciu opozycyjnego Porozumienia dla Rozwoju. W tym miejscu na scenę wkracza pan Mariusz, który niczym św. Jerzy smokowi, łeb czerwonej hydrze postanowił odciąć za pomocą sprytnego fortelu. Fortel w swej prostocie iście genialny. W skrócie: wziąć kasę i klientowi dowalić, zdemaskować jego niecne zamiary, obsmarować. Genialne. Iluż przedsiębiorców, usługodawców drapie się
teraz z zażenowaniem w głowę, że to nie oni na ten pomysł wpadli. Tylko jeden genialny biznesmen we Wschowie. Rzuci w tym miejscu ktoś ironicznie pytanie, czy nie śmierdziały panu Mariuszowi „czerwone” pieniążki? Nie miałby jednak racji. Finansowe, gospodarcze osłabianie przeciwnika jest czymś naturalnym, a w tak ważnej krucjacie jaka jest we Wschowie toczona wręcz szczytnym. Uczciwość na linii klient -sprzedawca nie ma tutaj znaczenia.
I choć naprawdę pana Mariusza rozumiem to z kilkoma rzeczami zawartymi w tekście „Dlaczego opublikowałem polityczną reklamę wschowskiej lewicy…” zgodzić się nie mogę. Zbyt dobrą w przeciwieństwie do niego mam pamięć. Najbardziej niezrozumiały jest dla mnie wielki sentyment pana Mariusza do PRL-u. Taki skryty, ale tutaj pięknie uwidoczniony. Jednocześnie pan Mariusz kocha i nienawidzi te czasy. Wyszydza, ale metody wtedy stosowane popiera. Sentyment do PRL-u socjolodzy zazwyczaj tłumaczą prostym mechanizmem, iż to co zapamiętaliśmy jest zawsze lepsze niż to, co mamy na co dzień. Zapamiętane jest bardziej jednoznaczne. Albo przeszłość jest jednoznacznie negatywna, wtedy nie ma za czym tęsknić, albo jednoznacznie pozytywna i wtedy tęsknimy. Natomiast tajemnicza dwuznaczność wydawcy zw.pl jest zastanawiająca. Oto zarzuca opozycji umiłowanie socjalizmu, populizm, uderzanie jedynie w negatywną nutę. Twierdzi, że język współczesnej lewicy mało różni się od tego znienawidzonego przez jego pokolenie. Skoro nienawidzi się, panie Mariuszu, tego okresu, to po co kopiować techniki rodem z niego - odmawiać opozycji wolności wypowiedzi, po co uprawiać kolesiostwo i swoisty kult jednostki, jednego nieomylnego wodza, po co wikłać się w polityczne układy i na polityczne zlecenia potajemnie kasować ze stron portalu wcześniej zamieszczone materiały? Inne czasy, inni ludzie, ale po zdobyciu władzy metody te same. A zapomnieliście już panie Mariuszu czasy walki o władzę prowadzone przez SIS, z którego wywodzi się obecny burmistrz? Ataki na proburmistrzowską wówczas „Gazetę Wschowską”, artykuły „redaktora Oko” w „Słowie Ziemi Wschowskiej” o negowaniu wszystkiego w tamtych czasach? Zapomnieliście o zarzucaniu ówczesnemu burmistrzowi nawet tego, że nie jest ze Wschowy, poprzez propagowanie głoszenie haseł, iż Wschowie potrzebny burmistrz, który spaceruje tymi ulicami i sam się przekona, co trzeba zrobić, gdzie nie świeci latarnia, itp. Już nie pamiętacie? Amnezja. Nie negowanie to było, nie populizm – to były same szczytne idee, jakże inne od tych znienawidzonych. Tylko ograniczeni różnicy nie widzą. Tamta opozycja był biała, teraz jest czarna - znaczy czerwona.
Naprawdę zadziwiający jest fakt, iż to pan zarzuca, jakoby lewicowy burmistrz miałby na celu zapewnić jedynie lewicowemu środowisku „siłę i dostatek”. Pisze to człowiek, którego firma dzięki umowie z Urzędem Miasta otrzymała w zeszłym roku za usługi około 150 000 zł. Czyżbyśmy ten aspekt sprawowania władzy znali od podszewki, panie Mariuszu? Być może coś w tym jest, skoro tak doskonale rozpracował pan intencje opozycji. Ja sobie wyobrażam inną umowę na informatyczną obsługę Urzędu, a pan?
Pisze pan dużo o burmistrzu z wizją. Z celem, do którego dąży choć brutalnie jest atakowany w połowie kadencji. Zapomniał pan tylko, że to już trzecia kadencja – 11 rok za sterami miasta. Może więc warto, abyśmy my, mieszkańcy wreszcie dostrzegli jakieś owoce (bez skojarzeń) tych wizji. Jeśli nie teraz pora realizować wizje to kiedy? Ile lat jedyny i wyśniony przez pana burmistrz potrzebuje na to, aby od fazy zamierzeń przejść do realizacji? Moje pokolenie doczeka się tego czy nie? Bo może to są wizje tak wieloletnie, że aż kilkupokoleniowe.
Pisze pan także, iż „bezrobotni zawsze byli i będą” i tutaj jest problem. Owszem będą, ale nie można się tak łatwo z tym godzić. Trzeba działać. Wizjami bezrobotni się nie najedzą. Ale cóż bezrobocie, to nie problem dla biznesmena z tak silną pozycją, który na takie traktowanie klientów sobie może pozwolić, jak pan.
W każdym razie na koniec podrzucę panu Mariuszowi jedną rzecz do przemyślenia, mianowicie fakt, iż naprawdę można sobie wyobrazić Wschowę bez obecnego burmistrza. Było tu życie przed nim i będzie po nim. Prędzej lub później. Zapewniam panie Mariuszu. A z jakich powodów pogodzenie się takim faktem panu przychodzi z dużymi oporami, to pańska sprawa. Jednak aby innych mieszać z błotem, samemu trzeba być bez skazy. No więc jak panie Mariuszu – taki pan bez winy, to może kamieniem pan rzuci? W czerwone wilki oczywiście.
Na koniec dowód istnienia życia przed obecną ekipą dający wiarę, że i po niej będzie istniało:
Odwiedza nas 30 gości oraz 0 użytkowników.
Czytaj więcej...