Narzekanie i krytyka są częścią relacji międzyludzkich, wyrażaniem swoich uczuć, w tym także tych negatywnych. Nie można tłumić w sobie ani uczuć pozytywnych ani tych negatywnych. Jeżeli trzeba to należy się śmiać, innym razem płakać. Trzeba milczeć, ale i trzeba mówić. Wyrażanie uczuć jest ważne, a każdy robi to inaczej, w zależności od cech osobowości, od tego co i w jakich okolicznościach powoduje wyzwalanie uczuć.
Od dawna piszę o różnych sprawach dotyczących naszego miasta. Nie ukrywam, że często wyrażam swoje niezadowolenie, mówię o tym co mi się nie podoba, co mnie irytuje, czego oczekuje od władz. Chcę podkreślić, że moje narzekanie i krytyczne uwagi w żadnej mierze nie wynikają z kompleksów. Gdyby tak było, to już dawno zrobiłabym wszystko, żeby samodzielnie, no może tak dla formy z pomocą samorządu, rządzić w naszym mieście. Nie mam kompleksów niższości z powodu braku władzy i wpływu na rozwój miasta. Nie mam przede wszystkim ani ochoty, ani predyspozycji do pełnienia ważnej funkcji w mieście. Pozostaje mi więc bacznie przyglądać się temu, co dzieje się w mieście, czego miastu brakuje i od czasu do czasu dać upust emocjom pisząc tekst.
Żadne narzekanie i krytyka tego, co dotyczy spraw publicznych, społecznych i kulturalnych nie mają też nic wspólnego z kompleksem prowincji, jak to wydedukował młody bloger w swoim wpisie dotyczącym jednego z wydarzeń kulturalnych we Wschowie. Przykładem, że to nie kompleksy powodują narzekanie może być właśnie sam piszący młodzieniec. Najpierw doszedł do wniosku, że kompleks prowincji mają ludzie o wiele od niego starsi (niewątpliwie miał na myśli takie wiekowe osobniki jak ja) i ci tylko nieco starsi od niego (tu miał pretensje do Tomka Szwarca, jednego z najaktywniejszych animatorów kultury we Wschowie), żeby w końcu ze zdziwieniem odkryć, że dzieci grające z nim w piłkę też mają taki kompleks, bo nie podoba im się wschowskie boisko. Z całą mocą stwierdził, że on sam nie ma kompleksu prowincji, a mimo to jest niezadowolony z tych, którzy narzekają i krytykują. Odkrycie, że i dzieci mają kompleks prowincji lekko zachwiało jego przekonanie, że kiedy cyt. ,,tamci odejdą (czyli nas starszych z kompleksem prowincji przeprowadzą na Czereśniową), my (czyli oni, młodzi bez kompleksu) przyjdziemy i będzie dobrze, potrzeba czasu, ale inaczej tego nie można zrobić‘’.
Racja, nie da się inaczej zrobić, ale też nie można naiwnie liczyć, że wtedy znikną takie formy wypowiedzi, jak krytyka i narzekanie. Jestem przekonana, że za kilkanaście lat, kiedy piszący młodzieniec przeczyta swoje zdanie na temat, skąd się bierze krytyka i narzekanie na mizerię naszego małego prowincjonalnego miasteczka, to albo się uśmieje jak ja, albo będzie zażenowany, że coś takiego wyszło spod jego klawiatury. Skąd moja pewność? Choć może trudno jest komuś wyobrazić to sobie, to przecież nie byłam od zawsze leciwą panią, też miałam 18 lat, różne myśli, przemyślenia i mało dojrzałe wypowiedzi, które teraz mnie śmieszą, a o niektórych staram się zapomnieć. Wiem, że jedni odchodzą i ich miejsce zajmują inni, ale czy lepsi? Być może lepsi, ale nie wolni od nawyku narzekania i krytykowania. Nie tylko dzieci i młodzież, ale także i wszyscy starsi - zanim wpadną w objęcia pana Alzhaimera albo odejdą na zawsze - tak długo, jak długo będą mieli ochotę i potrzebę, to mają prawo do wyrażania swoich przemyśleń, spostrzeżeń i uwag, także tych krytycznych i mających cechy narzekania. I ja, mimo słusznego wieku, ale bez kompleksu prowincji, bez chęci dokuczenia, a tym bardziej bez zamiaru obrażenia kogokolwiek mam taką potrzebę wyrażenia swojego niezadowolenia, zwrócenia uwagi czy nawet skrytykowania tego, co mi się nie podoba, co mnie razi, co mnie irytuje.
Czy zawsze muszę uważać, żeby moja krytyka była tzw. krytyką konstruktywną? Mogę, ale nie sadzę, że muszę przy każdej krytycznej opinii podpowiadać krytykowanemu co i jak ma robić, jak rozwiązać problem - bo wiem, że dla niego ten problem często nie istnieje a moje uwagi w najlepszym przypadku traktuje jak fanaberie starszej pani, czepianie się i nieuzasadnione wytykanie błędów. Rozumiem, że wszelkie zachowania w nadmiarze, w tym krytyka i narzekanie, nie są mile odbierane nie tylko przez krytykowanego. Niemniej ciągłe wskazywanie na dobre rzeczy, wygłaszanie pochwał z byle powodu, może mieć równie zły wpływ na krytykowanego, jak sama krytyka. Wpadanie w samouwielbienie, bezkrytyczna wiara we własną nieomylność w przypadku tych, którzy pełnią funkcje publiczne przynosi o wiele gorsze skutki niż uważne spojrzenie na siebie i częste przyjmowanie ciosów w postaci krytyki.
Słyszałam o kampanii ,,Powiedz stop narzekaniu’’, ogłoszonej przez Stowarzyszenie Nowa Psychologia, która to w ramach ,,ulepszania’’ charakterów Polaków proponuje inne zachowania niż narzekanie. Ja nie muszę i nie mam ochoty zamieniać wszystkiego, w tym niezadowolenia i narzekania na… wdzięczność, jak to proponują twórcy tej akcji. Wcale nie żałuję, że nie założyłam białej opaski na nadgarstek i nie przyłączyłam się do kampanii. Nie widzę siebie, jak z lekkością i wdziękiem młodej dziewczyny podskakuję beztrosko, z uśmiechem na twarzy, macham wiązanką polnych kwiatków do wszystkich, bo nic się nie stało, bo to tylko krzewy i kwiaty pousychały na zrewitalizowanym Placu Zamkowym, bo dyrektor CKiR łaskawie otworzył ogródek piwny w rynku, bo pan burmistrz z miną obrażonego siedmiolatka musiał odpowiedzieć na pytanie radnemu z opozycji. Nie potrafię z błogim i radosnym uśmiechem powiedzieć, że nic się nie stało, dowiadując się, że jakaś rodzina musi czekać na mieszkanie komunalne 10 lat, bo żegnam kolejną matkę, która zostawia dzieci pod opieką babci a sama jedzie do pracy za granicę. Mogę swoje niezadowolenie za nieudaną imprezę kulturalną, nietrafną miejską inwestycję, słabą jakość usług itd. itp. zamienić na wdzięczność tylko wtedy, kiedy impreza lub przedsięwzięcie zostały przygotowane przez amatorów, społecznie, np. przez niezastąpionych harcerzy, zawsze chętne dzieci czy coraz lepiej radzące sobie stowarzyszenia. Nie mogę jednak udawać, że nic nie widzę, nic nie słyszę, że nic się nie stało, bić brawa, wzdychać z zachwytu, że wszystko jest dobrze, pięknie a nawet cudowne. Nie mogę być wdzięczna, że ktoś w ramach swoich obowiązków zawodowych zrobił coś, nie ważne co, byle by było to ,,coś’’ dla mnie i mieszkańców. Tak długo jak mi zdrowie pozwoli, nie zamienię krytyki na wdzięczność.
Odwiedza nas 36 gości oraz 0 użytkowników.
Komentarze
Dzięki Pani dowiedziałam się o kampanii przeciwko narzekaniu. Otworzyłam stronę Stowarzyszenia i z radością stwierdziłam, że biorę w niej udział na długo, przed jej ogłoszeniem. Po prostu nie szukam "dziury w całym" i nie jest to aluzja do Pani felietonów. Wprost przeciwnie, czekam na nie. Raz się z nimi zgadzam, raz nie. To dobrze, bo jak mówi przysłowie, gdy dwie osoby mówią to samo, to nie mówią nic.
Żegnam do następnego Pani wpisu.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.