Miałam napisać kolejny tekst o wycinaniu drzew, które poszły pod piły na cmentarzu komunalnym. Nie mogę pojąć komu i dlaczego przeszkadzały piękne sosenki rosnące w miejscu, które bynajmniej nie jest tym, gdzie mają pojawić się w nowe mogiły. Prywatnie wiem, jak nazwać takich ludzi, ale publicznie nie mogę tego zrobić, bo niektórzy by uznali je za obraźliwe i wulgarne.
Czy boję się mówić swoim głosem? Nie, od dawna nie boje się niczego oprócz nagłej utraty rozumu i zdrowia. Ja po prostu już nie wierzę w to, że przedstawienie bulwersującej mnie sprawy w sposób łagodny i kulturalny przyniesie jakiekolwiek efekty, że zmusi kogoś do zmian w sposobie myślenia, działania, poszanowania i dbania o przyrodę. Wiem też, że nie można zwrócić uwagi na nieprawidłowości, uchybienia czy nawet łamanie prawa używając bardziej dosadnych słów. To też nie przynosi oczekiwanych efektów. To raczej wywołuje oburzenie na osobę, która użyła niestosownego słowa. Problemem nie jest wtedy łamanie prawa, omijania go, ale samo słowo i osoba, która je użyła.
Głośno się zrobiło w sieci (blogi, facebook) o użyciu przez blogera Krzysztofa Owoca określenia ,,pajace” w stosunku do pary młodych ludzi prowadzących Klub Młodzieżowy we Wschowie. Czujny bloger (bo nikt wcześniej tego nie zauważył, nawet ci którzy powinni) zwrócił uwagę na zorganizowanie w klubie pokazu filmowego niezgodnego z prawem. Próbował się skontaktować z opiekunami klubu prywatnie i służbowo, ale został zignorowany. W efekcie jedynie co uzyskał to… skasowanie zdjęć z tej imprezy. Można by przejść do porządku dziennego, stwierdzić, że nic się nie stało, nie było wieczoru filmowego i nie ma sprawy. Jednak bloger nie pierwszy raz został tak potraktowany i dlatego wcale się nie dziwię, że nie pohamował klawiatury. Mnie też nieraz puszczają nerwy, ale należę do zespół redakcyjnego, który w porę studzi moje emocje. A blogosfera rządzi się swoimi prawami i takie określenia, jak pajac nie powinno nikogo dziwić, bo zdarzają się dużo gorsze określenia i nikt z tego afery nie robi. Dla jasności, ja nie mam nic przeciw młodym ludziom, a wręcz cieszę się, że to właśnie oni prowadzą ten klub. Osobiście znam Jakuba i wiem, że to właściwa osoba na tym miejscu. Mało tego, młodym ludziom życzę wszystkiego dobrego, aby rozwijali swoją działalność, aby im się wszystko udawało. Mam nadzieję, że wpadka z nielegalnym seansem filmowym czegoś ich nauczyła. Szkoda tylko, że pomysłodawca, opiekun i ,,ojciec chrzestny” klubu pan Krzysztof Rękoś nie zareagował w porę.
To bloger Krzysztof Owoc zauważył nieprawidłowości i teraz obrywa po głowie, nawet od przyjaciela. Rozumiem, że młodym ludziom mogło być przykro czytając o sobie, że są ,,pajacami”, bo choć nie jest to wulgaryzm to nie należy też do komplementów. Reakcji z ich strony nie znam, być może poskarżyli się mocodawcom albo tylko w oburzeniu na blogera ponarzekali między sobą, bo oficjalnie nie zabrali głosu. Za to w ich obronie (na swoim blogu) stanął sam redaktor naczelny zw.pl Rafał Klan. Pan redaktor miał prawo wypowiedzieć się w obronie młodych ludzi. Jednak mógł to zrobić inaczej. Od dawna wiem, że nie mam tak subtelnego języka, lekkiego pióra i jasności umysłu jak pan redaktor. Osobiście dał mi do zrozumienia, że nie potrafię czytać jego tekstówi dokonać właściwej analizy a co za tym idzie prawdopodobnie i wyciągać wniosków. Niemniej pozwolę sobie na kilka uwag, mimo, że redaktor nie lubi, kiedy ktoś ma odmienne zdanie.
Po pierwsze zraził mnie mentorski ton. Pan redaktor wystąpił w roli nauczyciela pouczającego, jak należy pisać, mieszkając w małym miasteczku (nie tak jak w prasie ogólnej), co powinni blogerzy i opozycja a czego im nie wolno robić, bo to prowadzi do… hipokryzji(?). Według pana redaktora nie powinno się skupiać na osobach a pisać o wydarzeniach. Wynika z tego, że trzeba, tak jak na zw.pl, bo reszta robi to źle, destrukcyjnie, na niekorzyść miasta (pewnie miał na myśli wizerunek miasta i władzy, nie wiem?). I pewnie to się wyjątkowo spodobało panu burmistrzowi, bo postanowił pierwszy raz udostępnić tekst redaktora na facebooku z poleceniem: że mądry, ważny i dobry. Jasne, że to niemal instrukcja, że nie należy pisać o złych sprawach, nie wymieniać z nazwiska a już nie daj Boże użyć jakiegoś epitetu. Czyli chwalić i cieszyć się z tego, a będziesz pochwalony i zyskasz w oczach burmistrza.
Dziwi mnie, że redaktor nie tylko beszta przyjaciela za to, że nazwał pajacami tych, którzy łamią prawo i ostentacyjnie nie mają ochoty na kontakt z blogerem, ale przy okazji rozdaje kuksańce innym piszącym i czytającym blogi. My, czytelnicy FWB, według redaktora źle się zachowaliśmy (niestosownie i mało elegancko), bo nie zabraliśmy głosu, jak pan redaktor. Rozumiem, że chodziło o głosy krytykujące blogera, stawiające go do pionu za to, że śmiał obrazić ludzi pełniących funkcje publiczne. Pan redaktor w swoim przekonaniu, że sam pisze najlepiej, sam porusza najważniejsze tematy i problemy, upominając blogera i innych piszących zapomniał, że to on jest twórcą tzw. newsów zmyślonych, w których również ośmiesza konkretne osoby. Satyra nie zawsze jest smaczna i zabawna. Ma na celu pokazanie wad, przywar i jest dotkliwie odczuwana przez konkretnego odbiorcę, którego łatwo rozpoznać między tym co jest prawdą a tworem wyobraźni autora. Choć w zmyślonych newsach nie mówi się wprost, że ktoś jest głupcem, ale tak niby żartem, dla zabawy robi się z konkretnych osób nie tylko pajaca, ale i bałwana. Czy to nie jest hipokryzja? Może dla pana redaktora nie jest, bo stwierdził, że woli być pajacem niż pisać, jak inni.
A ja nie chcę być pajacem, bo jego skoki przypominają mi tę żabę, która nie mogła się zdecydować czy jest piękna czy mądra. Ja chciałabym pisać tak, jak umiem, o tym co mnie interesuje bez wytycznych redaktora zw.pl i bez obawy, że jak o kimś napiszę to zostanę zaatakowana, że to nie tak, że trzeba o wydarzeniach a nie o ludziach, że muszę coś dla miasta zrobić a nie pisać o mankamentach. Do szczęścia niepotrzebne są mi też oklaski pana burmistrza.
Odwiedza nas 56 gości oraz 0 użytkowników.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.